Pan nie był w wichurze…

Spotykam się często z osobami, które jeżdżą z jednego miejsca gdzie odbywają się modlitwy czy  Mszę o uzdrowienie na inne. Mówią, że w tym i tym miejscu Pan działa, bo ludzie upadają, krzyczą, płaczą, bo są manifestacje złego ducha, mówią w językach.   Zastanawiam się wtedy czego tak naprawdę szukają - Dawcy czy sensacji takich jak upadków, krzyków, modlitwy w nieznanych językach , itp. Czy tak naprawdę te rzeczy są najważniejsze?  Czy te wszystkie zjawiska muszą być obecne by dokonało się uzdrowienie? Jak czytamy w starym testamencie  gdy Pan wezwał Eliasza, aby ten staną przed nim :

 

„A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos…” 1 Krl 19,11b-13

 

Pan przychodzi do naszych serc, gdy jest w nich cisza , idąc na takie spotkanie wycisz swoje serce, wzbudź w nim pragnienie spotkania się z Jezusem. Tak jak się przygotowujesz na spotkanie z przyjacielem z przyjaciółką tak przygotuj się na spotkanie z Jezusem. Nie oczekuj spektakularnych  rzeczy, nie pisz scenariuszy, lecz powierz  Bogu wszystko czym żyjesz i pozwól mu działać według Jego woli.

 

Świadectwo         

                                                                                                                           

Zarzynał się nowe etap w moim życiu – następnego dnia wyjeżdżał do dużego miasta, gdzie rozpoczynałam   moje studia. Myśl o wyjeździe  w obce miejsce napełniało mnie strachem.
Ja  z małej mieściny w akademiku – bałam się na jakich ludzi trafię.  Poszłam na spotkanie modlitewne idąc drogą powiedziałam: „ Panie rób co chcesz”- w moim sercu panował dziwny spokój – chodź  zwykle przed spotkaniem modlitewny czuwałam  niepokój i wyznaczałam granicę Panu Bogu „co można, a czego nie” . Przyszło nas kilka osób, i tak w zasadzie  chcieliśmy się rozejść, ale Ksiądz powiedział, że skoro  już przyszliśmy po pomódlmy się. Była to zwyczajna modlitwa bez krzyków, wybuchów, radości itp. Pan przychodził do nas w lekkim powiewie, łagodnie, a jednocześnie z wielka mocą i miłością. To spotkanie było dla mnie jednym z najgłębszych i najbardziej bliskich spotkanie z Panem Bogiem – było dla mnie łaską, która wylała się na  mnie gdy moje serce było wyciszone i pozwoliłam działać Bogu według Jego woli. Było dla mnie spotkaniem od którego moja „droga z Panem Bogiem się zaczęła”.
                                                                                                                       Za to chwała Panu

                                                                            
Jeśli chcesz doświadczyć łagodnego powiewu to przyjdź w sobotę na Mszę Św. i modlitwę w intencji uzdrowienia.